Komentarze: 0
Witam serdecznie.
Probując zrozumieć niezrozumiałe dla mnie zjawiska, ktore mnie otaczają natykam się dość często na słowo "immunitet".
W sumie tęższe głowy od mojej wymyśliły to słowo, wdrożyły jego stosowanie, więc czepiać się nie będę.
Rozumiem, czym jest immunitet, skłonny jestem nawet przyznać rację Osobom, które stwierdzą, że jest potrzebny niekiedy.
Jest też sporo spraw związanych z immuno-czymś (w tym układ immunologiczny człowieka), których doniosłości podważać nie zamierzam.
Rozumiem immunitet dedykowany dla zabezpieczania wykonywania pewnych czynności publicznych.
Jestem w stanie zrozumieć istotę jego zamysłu, choć żeby poprzeć ją ze szczerego serca musiałbym pod tenże zamysł podlegać bezpośrednio (czego Wam drodzy Czytający w sumie nie życzę).
Nie rozumiem jednak pewnych aspektów stosowania i wyłączania spod stosowania immunitetu.
Ja rozumiem, że Pan\i Iksiński\a (pisząc napierw wersję męsko brzmiącą stosuję przyzwyczajenie językowe a nie poprawność społeczno-polityczną) będąc Parlamentarzystą (mała litera na początku tegoż słowa w dalszej części tekstu będzie zamierzona i ma mieć wydźwięk pejoratywny) ma ten immunitet zwany poselskim.
Za nic nie jestem w stanie zrozumieć potrzeby jego istnienia. To już nie czasy poborców podatkowych podchodzących do obejścia, żeby chłopu ostatniego świniaka zabrać czy coś równie ... desperackiego (choć jak popatrzę w PIT'a pewnie się znowu zdesperuję).
Zgodzę się z tezą, że nie muszę rozumieć sensu istnienia immunitetu poselskiego w naszym kraju. Jest i już.
Zapewne Osoby biegłe w definicjach potrafiłyby przytoczyć wyjaśnienia niezo bardziej wyszukane niż moje: immunitet poseski/senatorski to zamysł ochrony Osoby wykonującej czynności związane ze sprawowaniem mandatu przed ...
No właśnie - przed czym?
Pewnie gdzieś znajduje się spis rzeczy, przed którymi ma chronić tą rzeczoną Osobę.
Jestem strasznie ciekaw, czy w przypadku, gdybym prowadząc samochód przejechał na czerwonym świetle i zostal na tym przyłapany na "gorącym uczynku" przez Policję i próbował tłumaczyć się, że "zdawało mi się, że ktoś za mną jeździ" - pewnie jakaś szajka - zmieniają auta i mają tablice z różnych województw, żebym się nie zorientował ... w tym momencie widzę oczami wyobraźni scenkę, jak to uśmiechnięty nieco nerwowo policjant mówi do Kolegi z patrolu: Maniek, spokojnie, nie podchodź bliżej, ja się będę uśmiechał, a Ty dzwoń po karetkę z psychiatryka.
To i tak "maly pikuś". Nie takie rarytasy są w naszym parlamencie. I jak poparte dowodami naukowymi. I jacy eksperci.
Miodzio normalnie.
Taaaak ... tylko dalej nie rozumiem, do czego ten immunitet.
Ja rozumiem, że jest. Ja rozumiem, że delikwent go ma. Jeśli dobrze rozumiem, jak go ma, to się może później tłumaczyć tym, że to wykonywanie mandatu sprawiło, że: jeździ za szybko (pewnie spieszy się biedaczek na posiedzenie a nie chce Podatników obciążać kosztami przelotów), jeździ na czerwonym (oczka tak zmęczone ślęczeniem nad projektami Ustaw, że już kolorków nie widzą za dobrze). I tak dalej.
Rozumiem też, że taki jeden z drugim (tu miałem ochotę użyć słowa, za które pewnie dostałbym pozew do Sądu) będzie się immunitetu czepiał "ręcami" i "palcyma" (rzep niczemu niewinny, czepia się, bo tak Pan Bóg to wymyślił i żebyśmy łatwe porównanie mieli).
Chyba nie rozumiem, dlaczego tego immunitetu po takich wybrykach nie odbierają.
Napisałem, że chyba nie rozumiem.
Bo przecież jeśliby wysnuć wywód logiczny, możnaby stwierdzić, że skoro "każdy pijak, to złodziej" to prawie każdy przeciętny polski parlamentarzysta to artysta w wysnuwaniu dowodów.
Złapany za rękę podczas kradzieży ze sklepowej kasy raczej nie powie banalnie "to nie była moja ręka" albo "ta ręka ma immunitet". Zapewne uraczy nas mniej więcej teorią jak to on - przedstawiciel wybrany przez Naród, z naszych przecież podatków opłacany, chciał jedynie zaoszczędzić wszystkim fatygi z wypełnianiem dokumentów, ściąganiem podatków, obsługą bankową (łomatko, jakie oszczędności mógły poczynić zmniejszając jednocześnie opodatkowanie - mogłyby być niższe, bo miałby starczać na pokrycie mniejszej ilości czynników wszelakich) ... aż do momentu, w którym pewnie delikwent stwierdziłby, że po prostu jego szczera troska o Naród została opacznie zrozumiana.
Rozumiecie?
Przecież to logiczne.
Pozdrawiam,
Zwolennik logiki.